Nie miałam dziś za bardzo humoru . Normalnie denerwowało
mnie wszystko . Po chwili zadzwonił telefon
- Hej . Odwróć się w drugą stronę i spójrz przez okno –
powiedział znany mi głos.
Obejrzałam się , a tam z samochodu wysiadał Marco. Przyszedł
po mnie i kazał mi usiąść koło niego . Zawiózł mnie na trening BVB. Sama nie
wiem po co ? Weszłam tak nieśmiało na boisko i ustanęłam obok Kloppa.
- Panowie ! Chodźcie do mnie – powiedział Klopp.
Przyszli i ustanęli obok nas.
- Dzisiaj potrenujemy z dziewczyną – powiedział im trener.
Normalnie wszyscy się cieszyli . Trening zaczął się od
biegania i potem zrobiliśmy sobie mały mecz , gdzie ja byłam przeciwko
Robertowi i Marco. Po pięknym podaniu Mario strzeliłam bramkę i zrobiliśmy
pozycje ,, Gotzeus ‘’ . Można było się troszkę pośmiać , a Klopp patrzył się
ciągle jaki ja biegam. Po treningu zawołał mnie trener do siebie.
- Słuchaj Zuziu ! Jesteś niesamowita – powiedział
- Dziękuję dziękuję – powiedziałam
- Będziesz musiała przychodzić na nasze treningi –
powiedział
- Czemu ? – zapytałam
- Bo z tobą te treningi są lepsze – powiedział i wyszliśmy
do szatni . Robert zgarnął mnie do samochodu i pojechaliśmy do niego .
Robert miał zawsze świetne mieszkanie , ale teraz zrobił
większe porządki . Znalazło się u niego nawet nasze zdjęcie. Normalnie się
zdziwiłam … Cieszyłam się też , że będę miała kontrole na treningach nad Lewym.
- Moja kochana pani trener – powiedział Robert .
- Haha. Nie pani trener . Ja mam wam tylko pomagać-
powiedziałam.
- Jeśli w koncentracji to ci to nie idzie. – powiedział.
-Już bądź lepiej cicho – powiedziałam i ucałowałam go słodko
w policzek . Lubiłam się przytulać do
Roberta . Szczególnie jak go tak dawno nie widziałam .
- Będziemy tutaj tak siedzieć ? – zapytałam
- Zaraz na miasto wyjdziemy – powiedział Robert.
- Okej . – powiedziałam i poszłam się ubierać.
Pogoda dopisywała , było cieplutko i grzało słońce.
Chwyciłam Lewego za rękę i spacerowaliśmy sobie . Jak ja dziękuję Bogu , że go
mam . To jest po prostu moje marzenie. Kocham też bardzo moich rodziców za ten
pomysł z przeprowadzką do Dortmundu , ale mam teraz daleko rodzinkę … Po drodze
spotkaliśmy Łukasza i Kubę . Poszliśmy razem do kawiarni na kawe.
- Co tam mała ? – zapytał Piszczu.
- Mała ? Wszystko dobrze. – powiedziałam
- Tak , mała pani trener – powiedział.
- Jejku , nie pani trener . Ja wam tylko pomagam . –
powiedziałam.
-No i się cieszymy , że nam pomagasz ,ale Lewy się
rozprasza. Mówił mi , że wolałby jakbyś w spódniczce biegała – powiedział
rozbawiony Łukasz .
- Niech on sam założy spódniczkę
.- powiedziałam.
Wtedy właśnie Robert spojrzał na
mnie dość ostro . Odpowiedziałam mu na to spojrzenie uśmiechem . Ja i tak
wiedziałam , że Łukasz sobie żartuje ,przecież każdy może. Ciekawie było , aż
nie poszli pić . Wzięli mnie ze sobą do klubu obok . Postawili na stoliku wódke
i sok i polewali .
- Nie, dzięki . Nie piję dziś –
powiedziałam.
- Chyba sobie żartujesz . Z nami
nie wypijesz ? – powiedział Kuba
- Może ewentualnie jednego –
powiedziałam.
- No to wasze zdrowie .-
powiedziałam uśmiechnięta.
Podczas gdy Kuba mnie zagadał
ktoś mi napełnił szklankę kolejnym drinkiem. Tak cały czas mi napełniali
szklankę , aż udało im się mnie upić. Obudziłam się rano nic nie pamiętając.
Nie byłam też u siebie. Zeszłam też po cichutku na dół , a tam leżeli na
kanapie Kuba i Łukasz. Zrobiłam sobie śniadanie i włączyłam cicho radio .
Obudził się wtedy Piszczu i podszedł do mnie.
- Dzień dobry pani trener-
powiedział Łukasz
- Cześć – powiedziałam
- Co Tam ? jak się spało ? - zapytał
- Nieźle mnie wczoraj spiliście –
powiedziałam.
- My ciebie spiliśmy ? to ty sama
piłaś – powiedział
- Aż taka głupia to nie jestem .
Pamiętam to – powiedziałam.
Zrobiłam mu śniadanie i
usiedliśmy przy stole. Ogólnie to gadaliśmy cały czas o imprezie i piciu. W
końcu obudził się Robert . Ja miałam więcej roboty bo musiałam mu śniadanie
zrobić.
- Słuchaj Robert. Skąd ja się
tutaj u ciebie znalazłam ? – zapytałam.
- No nie chciałem już ciebie
samej puszczać w nocy do twojego domu – powiedział.
- No spoko spoko . A Kuba czasem
nie miał do Agaty wrócić jeszcze wczoraj ? Będzie na niego zła. – powiedziałam
- Zaczekaj mam koło siebie wazon
– powiedział Łukasz.
Podszedł cichutko do Kuby i wylał
wodę z wazonu mu na twarz. Ojej , biedny Kuba.
- Co jest do cholery ? – zapytał
Kuba.
- Spokojnie słodziaku . Wstajemy
– powiedział Łukasz.
Po chwili ogarnięty Kuba siedział
już z nami przy stoliku , a ja miałam do zrobienia kolejne śniadanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz