wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdział 51



Nastał następny dzień. Wstałam wcześnie rano i poszłam pobiegać. Było bardzo gorąco, a ja zapomniałam zabrać z domu spodenki. Nie pozostawało mi nic innego jak ubrać Roberta. Wyszłam z domu i włożyłam w uszy słuchawki . Ciągle myślałam o wczorajszej kłótni z chłopakiem. Po prostu nie wiedziałam dlaczego on obwiniał Mario. To przecież nie jego wina skoro są razem w zespole powinni się wspierać. Byłam przekonana , że Robert nie powiedział mi wszystkiego . Cały czas wahał się , było to widać.  Kiedy wróciłam do domu Robert już ni spał. Robił sobie śniadanie , zazwyczaj ja robiłam , ale stosował się do mojej diety. Chciałam coś od niego wycisnąć , ale niestety nie udało mi się. Postanowiłam poczekać do treningu może od kogoś się sama dowiem. Usiadłam przy stoliku i sprawdzałam fejsa przez telefon. Niestety nie łączyły mi wiadomości od  niemieckich stron może dowiedziałabym się czegoś.  Przyszedł najwyższy czas zbierać się na trening. Zgarnęłam do torebki kilka potrzebnych mi rzeczy i siadłam za kierownicą czarnej audi . Robert o dziwo się ze mną nie sprzeczał. I tak właśnie dojechaliśmy na Signal Iduana Park. Weszłam do gabinetu i rzuciłam torebkę na kanape. Miałam dosyć dobry humor. Wkroczyłam w progi szatni gdzie się wszyscy przebierali i nagle się cofnęłam.. zawołał mnie trener.
- Zuziu! Zaczekaj- krzyknął na cały głos. Byłam pewna , że każdy z Borussi pomyślał sobie , że próbuję ich podejrzeć.
- Słucham – odwróciłam się do niego.
- Dzisiaj powiem ci oraz wszystkim pewną niespodziankę , możesz jej nie przyjąć – powiedział klepiąc mnie po ramieniu. Wyszliśmy w końcu na boisko . W prezencie od trenera dostała spódniczkę na treningi  oczywiście pod spodem są przymocowane spodenki . Otoczyliśmy go w kole i złapaliśmy się za ręce. Stałam między dwoma najlepszymi przyjaciółmi Marco i Mario.
- Słuchajcie , kochani . Niedługo pożegnamy jednego z naszych czołowych zawodników. Odchodzi do Bayernu Monachium , ale chyba nie będziemy mieli mu to za złe. Pamiętajmy o nim i wspierajmy go. Każdy z was już wie , że chodzi mi o Mario Gotze.- powiedział donośnym głosem. Nagle bardzo słabo się poczułam , położyłam się na ziemi i nie kontaktowałam. Nade mną stał Robert i próbował do mnie coś mówić. Jednak ja nic nie rozumiałam. Podnieśli mnie i położyli  w cieniu. Polali mnie wodą i podnosili powoli . Po godzinie już było wszystko dobrze. Chłopcy mogli zacząć normalny trening. Nagle zrozumiałam , że jeżeli odejdzie Gotze to Reus zostanie sam. Już nie sprawią takiej radości z ich duetu jak do tego czasu im się udawało . Bardzo się tym przejęłam . Weszłam na trybuny i zaczęłam płakać. Po treningu przybiegł do mnie Marco . Usiadł koło mnie i przytulił.
- Mi też będzie go brakowało – powiedział ocierając moje policzki  z łez.
- Nie chodzi tutaj o mnie tylko o was. Co z waszą przyjaźnią ? – zapytałam .
- Nie martw się , oddalimy się trochę od siebie no , ale zawsze będziemy dobrymi kumplami – powiedział przytulając mnie jeszcze mocniej.
- To ma być przyjaźń taka jak na boisku . Ja nie chcę was stracić – powiedziałam wyciągając z kieszeni chusteczki. Zauważył nas Mario i przybiegł do mnie.
- Zuzia! Nie płacz. Przecież będziemy się widywać. – powiedział przytulając mnie z drugiej strony.
- Ale co z tobą i Marco ? Tak po prostu odejdziesz od niego i zostawisz go ? – zapytałam płacząc.
- Nie , nigdy . Prawdziwy przyjaciel nie odchodzi. Będziemy się co najmniej raz w tygodniu spotykali- powiedział uśmiechając się.
- Będę mogła na was zawsze liczyć? – zapytałam trochę uspokojona.
-No pewnie. My zawsze będziemy dla ciebie Gotzeus- powiedzieli wstając z ławek.
______________________________________________________________________________________
Ten rozdział chciałam dostosować do dzisiejszej sytuacji . Byłam bardzo zawiedziona , że Mario odchodzi , ale to jego decyzja.

1 komentarz: