poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 50



Łukasz rozgościł się w moim domu i włączył telewizor. Musiałam go samego zostawić , gdyż czekał na mnie Robert. Chciał pobyć ze mną razem przed meczem. Kochałam go więc biegłam jak najszybciej. Zastałam Misiaka w niezbyt dobrym stanie. Siedział na kanapie obżerając się lodami. Coś nie w jego stylu. Dobrze wiedziałam , że ma lekkiego stresa przed meczem z Bayernem , ale wierzyłam w niego i w całą Borussię. Położyłam się koło niego i zaczęłam głaskać jego rękę. Nie wytrzymałam ani chwili dłużej i wyrzuciłam jego lody .
- Co ty robisz? Niepoważna jesteś? – zapytał zdenerwowany.
- Nie będziesz jadł lodów. Pamiętasz może jeszcze o swojej formie ? Chyba Klopp nie będzie zadowolony jak ci znowu tłuszczu przybędzie. – powiedziałam to bardzo energicznie , gdyż dawno nie sprzeczałam się z Robertem o takie rzeczy. Teraz to nawet na kłótnie mi to wyglądało.
- Mam gdzieś opinie innych.  Zresztą zbieram się. Nara – powiedział zbierając z kanapy jego ciuchy. Nigdy nie powiedział mi Nara. Co stres robi z człowiekiem ? Poszłam do pokoju i się popłakałam. Wszystko znowu się wali .  Zadzwoniłam do Judyty , bo już nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Dałam się namówić na oglądanie meczu ze stadionu. Będziemy razem niańczyły Anastazję. Przypomniało mi się , że dawno nie rozmawiałam z Iwoną. Troszkę się od siebie oddaliłyśmy i to był największy nasz problem. Musiałam już się zbierać. Pod dom Lewego podjechała Judyta i zgarnęła mnie do środka. Jeszcze nie wiedziałam , że po meczu znowu dojdzie do kłótni..
* po meczu *
No nic. Dortmund przegrał 1:0 . Było mnóstwo sytuacji , których nie potrafiliśmy wykorzystać. Robert wrócił wkurzony do domu . Nie wiedziałam już jak mu pomóc. Usiadłam koło niego i próbowałam złapać go za rękę.
- Robert , nie martw się. Bayern wygrał przez nieuwagę bramkarza. Są też takie dni jak ten kiedy przegrywacie. – powiedziałam .
- No , ale nie rozumiesz tego , że Mario nie podał mi? Mogłem to strzelić. Frajer , przez lekką sprzeczkę przed meczem mi nie chciał podać ? – powiedział krzycząc na mnie.
- Nie krzycz dobrze ? Sam też nie strzeliłeś na pustą. Musisz zawsze na Mario ? Myślisz , że mu tak łatwo z małym dzieckiem ? – wykrzyczałam to na niego .
* U Iwony i Reusa *
Wyszłam z łazienki i usiadłam obok chłopaka. Pomysł na niespodziankę ciągle chodził mi po głowie. Wszystko praktycznie było już gotowe. Wykonałam jeszcze
 jeden telefon i byłam już w pełni gotowa do zabrania Marco na krótką wycieczkę.
- Marco , mam ochotę na przejażdżkę . Pojedziemy ?- chciałam namówić chłopaka.
- Masz jakieś plany ? – zapytał.
- Mam , ale ci nie powiem jakie . – powiedziałam.
- Dobra to jedźmy- powiedział chwytając mnie za rękę. Po jakimś czasie staliśmy przed wesołym miasteczkiem. Wiedziałam , że Reus całe dzieciństwo spędził w rodzinnej wiosce kręcąc się na karuzeli. Zaprosiłam tam też jego rodzinę , żeby spędził z nimi troszkę czasu. Po przegranym meczu miał słaby humor , a ja nie wiedziałam jak mu pomóc.
- Proszę , chodźmy na diabelski młyn – powiedział łapiąc mnie w pasie.
- Marco, ale ja mam lęk wysokości – powiedziałam patrząc na ogromne koło .
- Ale będziemy razem , przytulę ciebie- powiedział przytulając się do mnie.
- Nie ma mowy – powiedziałam odpychając się od niego.
- A całus cię przekona ? – zapytał z tym jego słodkim uśmieszkiem.
- ewentualnie dziesięć – powiedziałam przybliżając się do niego. Tak jak oczekiwałam dostałam dziesięć buziaków. Dałam się przekonać i weszliśmy. Strasznie się bałam , ale koło kręciło się bardzo wolno . Dobrze , że byłam przy Reusie..
________________________________________________________________
Przepraszam kochani , że tak długo czekaliście , a taki krótki rozdział. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz