Łukasz rozgościł się w moim domu
i włączył telewizor. Musiałam go samego zostawić , gdyż czekał na mnie Robert.
Chciał pobyć ze mną razem przed meczem. Kochałam go więc biegłam jak
najszybciej. Zastałam Misiaka w niezbyt dobrym stanie. Siedział na kanapie
obżerając się lodami. Coś nie w jego stylu. Dobrze wiedziałam , że ma lekkiego
stresa przed meczem z Bayernem , ale wierzyłam w niego i w całą Borussię. Położyłam
się koło niego i zaczęłam głaskać jego rękę. Nie wytrzymałam ani chwili dłużej
i wyrzuciłam jego lody .
- Co ty robisz? Niepoważna
jesteś? – zapytał zdenerwowany.
- Nie będziesz jadł lodów.
Pamiętasz może jeszcze o swojej formie ? Chyba Klopp nie będzie zadowolony jak
ci znowu tłuszczu przybędzie. – powiedziałam to bardzo energicznie , gdyż dawno
nie sprzeczałam się z Robertem o takie rzeczy. Teraz to nawet na kłótnie mi to
wyglądało.
- Mam gdzieś opinie innych. Zresztą zbieram się. Nara – powiedział
zbierając z kanapy jego ciuchy. Nigdy nie powiedział mi Nara. Co stres robi z
człowiekiem ? Poszłam do pokoju i się popłakałam. Wszystko znowu się wali
. Zadzwoniłam do Judyty , bo już nie
wiedziałam co ze sobą zrobić. Dałam się namówić na oglądanie meczu ze stadionu.
Będziemy razem niańczyły Anastazję. Przypomniało mi się , że dawno nie
rozmawiałam z Iwoną. Troszkę się od siebie oddaliłyśmy i to był największy nasz
problem. Musiałam już się zbierać. Pod dom Lewego podjechała Judyta i zgarnęła
mnie do środka. Jeszcze nie wiedziałam , że po meczu znowu dojdzie do kłótni..
* po meczu *
No nic. Dortmund przegrał 1:0 .
Było mnóstwo sytuacji , których nie potrafiliśmy wykorzystać. Robert wrócił
wkurzony do domu . Nie wiedziałam już jak mu pomóc. Usiadłam koło niego i
próbowałam złapać go za rękę.
- Robert , nie martw się. Bayern
wygrał przez nieuwagę bramkarza. Są też takie dni jak ten kiedy przegrywacie. –
powiedziałam .
- No , ale nie rozumiesz tego ,
że Mario nie podał mi? Mogłem to strzelić. Frajer , przez lekką sprzeczkę przed
meczem mi nie chciał podać ? – powiedział krzycząc na mnie.
- Nie krzycz dobrze ? Sam też nie
strzeliłeś na pustą. Musisz zawsze na Mario ? Myślisz , że mu tak łatwo z małym
dzieckiem ? – wykrzyczałam to na niego .
* U Iwony i Reusa *
Wyszłam z łazienki i usiadłam
obok chłopaka. Pomysł na niespodziankę ciągle chodził mi po głowie. Wszystko
praktycznie było już gotowe. Wykonałam jeszcze
jeden telefon i byłam już w pełni gotowa do
zabrania Marco na krótką wycieczkę.
- Marco , mam ochotę na
przejażdżkę . Pojedziemy ?- chciałam namówić chłopaka.
- Masz jakieś plany ? – zapytał.
- Mam , ale ci nie powiem jakie .
– powiedziałam.
- Dobra to jedźmy- powiedział
chwytając mnie za rękę. Po jakimś czasie staliśmy przed wesołym miasteczkiem.
Wiedziałam , że Reus całe dzieciństwo spędził w rodzinnej wiosce kręcąc się na
karuzeli. Zaprosiłam tam też jego rodzinę , żeby spędził z nimi troszkę czasu.
Po przegranym meczu miał słaby humor , a ja nie wiedziałam jak mu pomóc.
- Proszę , chodźmy na diabelski
młyn – powiedział łapiąc mnie w pasie.
- Marco, ale ja mam lęk wysokości
– powiedziałam patrząc na ogromne koło .
- Ale będziemy razem , przytulę ciebie- powiedział przytulając się do mnie.
- Ale będziemy razem , przytulę ciebie- powiedział przytulając się do mnie.
- Nie ma mowy – powiedziałam
odpychając się od niego.
- A całus cię przekona ? – zapytał
z tym jego słodkim uśmieszkiem.
- ewentualnie dziesięć –
powiedziałam przybliżając się do niego. Tak jak oczekiwałam dostałam dziesięć
buziaków. Dałam się przekonać i weszliśmy. Strasznie się bałam , ale koło
kręciło się bardzo wolno . Dobrze , że byłam przy Reusie..
________________________________________________________________
Przepraszam kochani , że tak długo czekaliście , a taki krótki rozdział.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz